bren bren
262
BLOG

Niechlubna rocznica

bren bren Polityka Obserwuj notkę 39

Ubiegły tydzień obfitował w ważkie wydarzenia – wśród nich do najważniejszych niewątpliwie zalicza się mój coming back to life (out?) – oraz rocznice. Wśród nich – rocznica przyjęcia przez Polskę kolejnej fali imigrantów. Kolejnej, bo poprzednia została brutalnie przepędzona kilkanaście lat wcześniej. I to nie z granic, co można by tłumaczyć nieporozumieniem, lecz spod samej Warszawy. Ksenofobiczni Polacy nie baczyli na możliwość ubogacenia ich przez przybyszów, wśród których było wielu koneserów – m.in. kolekcjonerów zegarków (czy dziś, w tym kraju, nawet mając do niego stosunek emocjonalny – ktoś mógłby sobie choćby wyobrazić tak wyrafinowane hobby?).
Rocznica niechlubna, bo mimo licznych dziejowych doświadczeń Polacy nie wyciągali z nich właściwych wniosków i wcale nie przyjmowali tych imigrantów z ochotą. Część zapiekliła się do tego stopnia, że obrażona wyemigrowała, niekiedy bardzo daleko na wschód. Ostatecznie przyjęcie imigrantów zostało wymuszone nieco wcześniejszym przybyciem imigrantów z zachodu, któremu, oczywiście, toporni Polacy też byli niechętni. Jednak z uzgodnionym wcześniej (tzw. porozumienia sierpniowe) wspólnym, solidarnym działaniem musieli się, chcąc nie chcąc, pogodzić. Aby wreszcie nauczyć ich solidarności, Niemcy (imigranci z zachodu) zaczęli sprowadzać dalsze rzesze azylantów. Większość krajów Europy solidarnie odpowiedziała na tę inicjatywę, selekcjonując uchodźców. Niemcy zapewnili transport (na koszt uchodźców – porządek musi być). Osadzano ich w polskich obozach koncentracyjnych. (Dalszy ich los znany jest tylko wnikliwym badaczom, jak J.T. Gross). Ten eksperyment trwał jednak tylko kilka lat, a Polacy (i podobno część uchodźców) nie byli do niego przekonani.
Bardziej skuteczną, bo długofalową strategię edukacyjną wybrali imigranci ze wschodu. Najpierw cofnęli się na z góry upatrzone pozycje, potem wyjaśnili polskim uciekinierom, że to nieelegancko objadać ich za bezdurno i doradzili im powrót do domu. (Okrężną drogą – na rozgrzewkę). Póżniej dopiero znów ruszyli naprzód, ale już nie wyłącznie jako imigranci, lecz wymieszani z POP, co postawiło Polaków w trudnej sytuacji – protestując przeciw przygarnięciu Polaków wyszliby na kompletnych idiotów. Oczywiście, wiele decyzji trzeba było i tak podjąć za nich. Przecież gdyby np. Lwów – w którym do 1939 roku żyli obok Polaków m.in. Żydzi, Ukraińcy, Ormianie, Niemcy, Czesi, Rosjanie – miał pozostać w Polsce, wiadomo, czym by się to skończyło.
Perspektywicznie zakrojone działania przyniosły wreszcie, choć nie bez drobnych kłopotów, pozytywny rezultat. Przypominam te znane powszechnie fakty, gdyż czegoś nie umiem zrozumieć. Imigranci zasymilowali się, a kolejne ich pokolenia pełnią do dziś rolę wiodących po grupie. Dlaczego zatem oni właśnie wysuwają odgrzewane, dawno nieaktualne oskarżenia (sami wobec siebie?), piszą listy (sami do siebie?). Być może odpowiedzi nie należy szukać w historii (jest ona wszak nauczycielką prymitywnego życia), a w innych, wyższych dziedzinach, od których specjalistą był prof. Strawiński? 

bren
O mnie bren

Nie ma takiego poświęcenia, na które by się człowiek nie zdobył, byle tylko uniknąć wyczerpującego wysiłku myślenia. /sir Joshua Reynolds/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka