bren bren
1984
BLOG

Rosja – „Bułgaria”

bren bren Polityka Obserwuj notkę 150


A. Sołżenicyn rozpoczął Archipelag GUŁag od opisu wrażenia, jakie w 1949 r. wywarła na nim i jego przyjaciołach notatka w czasopiśmie Akademii Nauk „Przyroda” o znalezieniu nad rzeką Kołymą podziemnej tafli lodu z zamarzniętymi w niej okazami fauny kopalnej. „Ryby te, czy może płazy, zachowały się tak dobrze, wydawały się tak świeże – informował uczony korespondent – że obecni przy tym, po rozbiciu lodu, zjedli je zaraz z OCHOTĄ.
Nielicznych swoich czytelników pismo zapewne wprawiło w niemałe zdziwienie (…). Ale tylko niewielu z nich mogło wniknąć w iście epicki sens ryzykownej notatki.
Myśmy zrozumieli od razu. Cała scena zarysowała się nam ostro, do najdrobniejszych szczegółów: jak owi  o b e c n i   z pośpieszną zawziętością rąbali lód, jak mając za nic szlachetne cele ichtiologii i roztrącając się łokciami, wyrywali sobie wzajem kęsy tysiącletniego ścierwa, wlekli do ogniska, by tam odtajało, i aby można się było nim nasycić”. 

Zachowując proporcje, i szacunek dla ofiar, można powiedzieć, że ci, którzy byli kiedykolwiek w ZSSR czy Rosji (ale nie tylko przebiegli przez Kreml czy Ermitaż) mieli zbliżone wrażenie przy informacjach o zatonięciu „Bułgarii”.*  Od razu rozumie się z nich więcej niż zawiera suchy opis, a szczegóły rysują się z niemniejszą wyrazistością. I sens – może symboliczny raczej, nie epicki – narzuca się z podobną siłą. „Nam” – że zastosuję frazę użytą przez Sołżenicyna. 

„Niezależnie od braku licencji, statek był przeznaczony do przewozu najwyżej 120 osób. Ustaliliśmy, że na statku znajdowało się 208 osób – powiedział Siergiej Szojgu, podkreślając, że 25 z nich było „niezarejestrowanych”, czyli nie miało biletu. – Trzeba jeszcze wyjaśnić, jak się tam dostały – dodał”.
Rosyjski minister ds. nadzwyczajnych będzie się starał wyjaśnić to niepojęte zjawisko. Myśmy zrozumieli od razu.
Początkowo wiadomości o zatonięciu (w ciągu 5 min) statku podczas silnej burzy, 3 km od brzegu, na głębokości ok. 20 m – brzmiały: 1 osoba zginęła, a los 103 nie jest znany („GW”). Myśmy zrozumieli od razu.
„Rosyjskie organa ścigania pociągną do odpowiedzialności karnej kapitanów dwóch barek, które przepływały obok tonącej „Bułgarii” i nie włączyły się do akcji ratunkowej”. Tu nie wszystko zrozumieliśmy od razu, bo prawdopodobnych jest kilka możliwości. Być może jednostki te były jeszcze bardziej przeładowane, i nawet jedna osoba więcej na pokładzie spowodowałaby ich natychmiastowe zatonięcie. Albo trzeba by wyjaśnić, jak obie się tam dostały. Bo np. powinny być wtedy zupełnie gdzie indziej. Lub z całkiem innym towarem. Najprostsza ewentualność, że ze względu na porę (niedzielne przedpołudnie) nikt nie był w stanie usłyszeć wołania o pomoc nie jest wykluczona, jednak burza spowodowała chyba wcześniejsze ożywienie.
„… statek wypłynął z portu w Kazaniu z niesprawnym lewym silnikiem. Śledczy dodali, że otwarte iluminatory mogły wpłynąć na szybsze zatonięcie jednostki. Informowano także, że statek był przechylony na prawą burtę – możliwe, że paliwem napełnione zostały tylko zbiorniki po prawej stronie albo że nie opróżniono zbiorników kanalizacyjnych”. Możliwe. Myśmy zrozumieli od razu.

„Katastrofa przypomniała Rosji tragedię na tej samej rzece w 1983 r. w Uljanowsku. Wtedy załoga płynącego pełną parą statku wycieczkowego „Aleksandr Suworow” nocą skierowała jednostkę pod zbyt niskie przęsło mostu kolejowego. Impet dosłownie ściął sterówkę, górny pokład widokowy i znajdującą się pod nim salę, gdzie pasażerowie tańczyli na dyskotece. Na domiar złego, na statek spadły jeszcze załadowane wagony pociągu towarowego, który jechał właśnie po moście. Do dziś nie wiadomo, ile wtedy zginęło osób. Według oficjalnych źródeł liczba ofiar wyniosła 176. Ale zabitych mogło być nawet ponad 600, bo na pokładzie było wielu pasażerów na gapę”.

Zapewne przesadziłem, odwołując się jedynie do wspólnoty wspomnień; doświadczeń tych, którzy przebywając w tym kraju, w sposób „wymagający wyjaśnienia” znaleźli się w różnych miejscach, a docierali do nich środkami transportu, budzącymi odległe skojarzenia z transportem, a z bezpieczeństwem – żadnych. Niewiele się zmieniło nie od roku 1983, ale 1839. Listy z Rosji zawdzięczają niesłabnącą aktualność nie tylko talentowi autora. Markiz de Custine to wciąż najlepszy przewodnik dla każdego, kto stara się zrozumieć Rosję. Tak więc i na podstawie lektur ci, którzy chcą coś zrozumieć mogli wniknąć w sens notatek prasowych.

Wracam do tych przebrzmiałych wydarzeń (minął już tydzień) ze względu na ów sens. W odniesieniu do państw symbole są przeważnie szacowne. Orły, lwy, itp. Te mniej oficjalne lub całkiem nieoficjalne bywają przekorne. Także wobec innych nieoficjalnych alegorii. Jak tytułowa Krówka (zamiast byka), o którą zażarcie zmagają się dwa małe oddziały podczas hiszpańskiej wojny domowej (film z 1985 r., reż. L.G. Berlanga). Szybciej się też zmieniają, starzeją. Bo choćbyśmy dodali narratora Notatek z podziemia jako pasażera, pytanie Czy nie tak samo i ty, Rosjo, pędzisz jak dzielna nieprześcigniona trójka? sprawi kłopot współczesnym tytanom intelektu choćby poprzez konieczność sprawdzenia, co to takiego trojka. Jednak nie wszystko da się zrozumieć od razu.
  Dwupokładowy statek motorowy wydał mi się nowocześniejszą alegorią Rosji z kilku powodów. Zbudowany w 1955 r. w Czechosłowacji, 8 lat temu przeznaczony na złom (wtedy nazywał się „Ukraina”), od ubiegłego roku znów pływał. Zatonął w drodze powrotnej do Kazania (siedliska wolnościowego fermentu na przełomie XIX i XX w.); przepełniony, z pasażerami na gapę, z dziećmi stłoczonymi w sali zabaw, która okazała się pułapką. Eksploatowany z lekceważeniem ludzkiego życia – nie wyjątkowym, ale stale o b e c n y m.  Skończył jak carski generalissimus „Aleksandr Suworow” uhonorowany w państwie robotników i chłopów, a rozbitków ratowała jedynie „Arabella”, nazwana być może na cześć starego baśniowego serialu. 
Ta alegoria nie zawiera oczywiście „całej prawdy” o tym kraju. Jak i żaden inny skrót. Więc niby czemu ma służyć? Ano, przypomnieniu, że początek rozumienia nie likwiduje tajemnicy, lecz o niej przypomina. A to nie koniec przecież. Wrak „Bułgarii” ma być podniesiony. Czy będzie znów pływał? Czy znów będzie groźny?

Nie można powiedzieć, że nic się nie zmienia, bo jeszcze niedawno nie pojawiłyby się żadne wiadomości o katastrofie. Ba, „tragedia sprawiła, że rosyjskie władze zawiesiły rejsy trzema podobnymi statkami”. Zapewne nie na długo, gdyż „wycieczki po Wołdze są bardzo popularne wśród Rosjan i zagranicznych turystów”.
Rosja–„Bułgaria” tonie i powstaje z dna. Cena ludzkiego życia, kalkulowana poniżej 0, jest azjatycka. Ceny modnych ciuchów przewyższają europejskie. I bez wódki zrozumieć tego się nie da.
Wyrwa w kadłubie powstała być może dlatego, że skorodowane poszycie rozsypało się wokół miejsca, gdzie przechodzi przez nie wał przekazujący napęd z silnika na śrubę; sygnału SOS nie nadano w powodu braku prądu. A statek płynie.

Mój powóz już się znajduje na statku: jest to, jak twierdzą Rosjanie, jeden z najpiękniejszych parowców świata. Statek ten palił się w zeszłym roku, przerobiono go i od czasu naprawy jest to jego druga podróż. Wspomnienie o katastrofie budzi teraz tylko lekki niepokój u pasażerów. Po przebudowie nasz piękny statek tak przecieka, że nie może dopłynąć do Petersburga – przesiądziemy się na inny w Kronsztadzie, a dwa dni później odzyskamy nasze powozy, które nam przyślą na trzecim statku, płaskodennym. (A. markiz de Custine, Listy z Rosji. Rosja w 1839 roku).

Rosjo–„Bułgario”, dokądże płyniesz, daj odpowiedź? Nie daje odpowiedzi.
…przelatuje obok wszystko, cokolwiek jest na ziemi, i patrząc z ukosa odsuwają się i dają jej drogę inne narody i państwa.

 

*Uwaga: patrz komentarz UWAGA.

 

bren
O mnie bren

Nie ma takiego poświęcenia, na które by się człowiek nie zdobył, byle tylko uniknąć wyczerpującego wysiłku myślenia. /sir Joshua Reynolds/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka